PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=240827}

Szef wszystkich szefów

Direktøren for det hele
6,6 6 536
ocen
6,6 10 1 6536
6,7 6
ocen krytyków
Szef wszystkich szefów
powrót do forum filmu Szef wszystkich szefów

Proszę! Wymieńcie sceny, sytuacje, cokolwiek co było waszym zadaniem śmiesznego w tym filmie. Co was rozbawiło. Liczę, że każdy ma w zanadrzu conajmniej 15 takich momentów. Ja lubię na komedii zaśmiać się chociaż 15 razy ;-))). Tylko proszę nie pisać, że film był ogólnie śmieszny lub czegoś w tym stylu. Konkretnie - co było zabawnego w filmie "Szef wszystkich szefów" Larsa vo Triera (dla mnie - min. mistrza budowania napięcia). Prosiłbym również o krótką interpretację danej sceny. Jakiś klucz, który pomógłbym innym (mniej rozgarniętym) w zrozumieniu specyfiki zawartego w senie humoru. ZAPRASZAM!!!

ocenił(a) film na 6
rezyser_kina_akcji

Oglądałam ten film dość dawno, więc ciężko jest mi przywołać jakieś konkretne sceny. Jednak w pamięć zapadło mi kilka rzeczy, które decydują o "zabawności" tego filmu:
1. Ogólna absurdalność sytuacji, w jakiej znalazł się główny bohater
2. Pracownicy są szefami, szef jest podwładnym-odwrócenie ról
4. Masa przekomicznych scen, niedekwatna reakcja bohaterów na absurdalne sytuacje, "zawijanie się" fabuły, obojętny narrator
5. Sceneria

Wymieniłam te cechy filmu, które bawiły mnie, ale jestem otwarta na dyskusję :)

ocenił(a) film na 7
Fuuuria

Ciekawe. Punkty, które wymieniłaś brzmią jakby prosto wyciągnięte ze szkolej definicji komedii greckiej, a takowa nie koniecznie zapewnia dobrą zabawę ;-). Ale z drugiej strony, znając von Triera, a raczej próbując go poznać, można dość do wniosku, iż miała to być może jakaś parodia gatunku, czy cos w tym stylu, właśnie po przez zachowanie takiej pewnej schematyczności oraz wierności definicji greckiego pierwowzoru i dodaniu do tego specyficznej formy ( ten przeskakujący obraz to chyba właśnie parodia jego własnej formy- z dogmy?). No, ale ja się nie znam. Z kolei z trzeciej i ostatniej już strony, mogło być tak, że młody Lars kiedyś, gdzieś na studiach, w szkole, czy na kursach ("wszystko jak krew w piach"(..) taaa..., krew od razu" ;-)))) usłuszał może z czyichś autorytatywnych ust czym jest i jak powinna wyglądać prawdziwa komedia, prawdziwa sztuka, a nie jakiś kicz pod publikę, no i młody Lars wziął to sobie do serca i stworzył... średnio śmieszny film. Sam nie wiem. Skończyłem go oglądać o godzienie 2.00 w nocy, a więc przebrnąłem nie zasnąwszy but... But! Proszę o jakieś oświecenie! :)

ocenił(a) film na 6
rezyser_kina_akcji

A to mnie teraz zaciekawiłeś :) Nie doszukiwałam się w tej komedii żadnego głębszego sensu, drugiego dna (parafraza komedii antycznej, a to dopiero, bardzo celna uwaga :). Mnie ten film, po prostu i zwyczajnie bawił, może nie do rozpuku, ten rodzaj komedii, które wywołuje lekki uśmiech na ustach, momentami też, przyznaje, nawet mnie nudził. (Btw. skończyłam oglądać go o 2, czyżby Ale Kino?;> . To coś jak z Allenem, jednych bawi, innych nie :)

ocenił(a) film na 7
Fuuuria

Wiesz, to jest chyba tak, że artyści pokroju Triera zawsze gdzieś coś ukryją, sprawią, ze coś jest nie do końca oczywiste, że trzeba będzie umieć odczytać różne symbole, czy np. znaczenie scen itp. Osobiście wkurza mnie to do kwadratu tzn. wkurza wtedy kiedy film jest tylko właśnie zlepkiem takich zagadek. To nie dla mnie. Nie neguje tego. Jest pewna frajda w dostrzeganiu różnych szczegółów i odkrywaniu ich znaczenia ale niektóre pozycje sa naprawdę przesadzone. Na szczęście "Szef..." nie był taki. Zdaję sobię sprawę, że nasza ogólna wiedza determinuje płaszczyznę na której spotykamy się z twórcą, ale mnie osobiście stresuje świadomość tego, że żeby móc odpowiednio odebrać dany film, to muszę byc do tego w jakiś sposób przygotowany (być wyjatkowo mądry). To mnie właśnie denerwuje. Nie ma to, jak włączyć sobie Ale Kino (!) ;-))))) i spontanicznie trafić na film, o którym się nic, a nic nie wie, obejrzeć go z zainteresowaniem, by na końcu móc z dumą powiedzieć: "I know Kung-fu..."

P.S. Co do Allena - tak sobie wykoncypowałem, iz trzeba spełniać dwa warunki - lubić komedie obyczajowe i być dojrzałym (w sensie mieć już parę dobrych lat na karku). To powinno wystarczyć, by móc go oglądać z przyjemnością. A teksty ma czasem zdejmujące z powierzchni ziemi!

P.S.2 Jasne, ze Ale kino! :)Gdyby nie wspomniany kanał filmowy, to pewnie dalej bym się dopytywał w wypozyczalniach o nowości z Dolphem Lundgrenem lub Segalem :-). Polecam stary film z Dolphem "I come in peace" (Dark Angel). Stara dobra fantastyka (chyba, bo ogladałem go...o rany! Lepiej nie liczyć!). Mam go na kompie i jutro pewnie sprawdzę czy ta stara szkoła jest jeszcze coś warta. Ostatnio zauważyłem, że na TCM (kanał ze starociami) pojawiają się już filmy typu Batman i inne z lat 80/90 tych, więc warto zwrócić uwagę jeszcze na ten kanał.

P.S. milionpińcset Nie potrafię pisać krótkich postów. Sorry...

ocenił(a) film na 6
rezyser_kina_akcji

Chwali ci się, że nie potrafisz pisać krótkich postów :) W dobie deblizm, "dysortografii" i MTV mało kto potrafi napisać poprawnie jedno zdanie złożone :)
Co do reżyserów i ich filmów z przesłaniem. Otóż utarło się, że każdy genialny reżyser kręci film, który ma 2 płaszczyzny. Że zawsze jest drugie dno, symbol, nawiązanie, polemika z historią, filozofią, tradycją, innymi filmami etc, etc. Tak jak obraz przedstawiający czarny kwadrat na czerwonym tle to symbol wojny w Iraku, symbol strachu przed dorastaniem etc, itd :) Zastanawiam się po prostu, czy to nie jest tak, że czasem krytycy na siłę szukają takich powiązań. Patrz->ten film. Jakkolwiek twoja koncepcja z komedią antyczną panuje jak ulał, to może Lars nakręcił "Szefa..." w taki sposób, bo tak mu się pasowało, tak podpowiadało mu serce. Gdzieś te archetypy w nas istnieją. Takie coś jest śmieszne i koniec, wiedzieli to Grecy i gdzieś podświadomie wiedział i Lars:)

Ale to taka ot, luźna sugestia :) Zazwyczaj wielcy wiedzą co robią i świadomie przemycają nam różne smaczki :)

ocenił(a) film na 9
Fuuuria

Pozwólcie, że się wtrącę. Po obejrzeniu tego zacząłem się zastanawiać, czy termin "duńska komedia" można stosować jako pewien wyznacznik, czy może (pod)gatunek komedii, tak jak "angielska komedia(czeska)". Chodzi mi o pewien specyficzny rodzaj humoru, z którym tam mamy do czynienia. Może nie mam wielkiego obycia w kinie duńskim, ale po obejrzeniu "Jabłek Adama" i właśnie "Szefa.." takie wnioski mi się nasuwają. Duńczycy tworzą komedie niekonwencjonalne, albo wręcz nabijające się z konwencji(jak omawiany obraz von Triera). Humor często absurdalny, nie zawsze zbyt "górnolotny" nie każdego śmieszy, tak samo jak Monty Python, Woody Allen, "Powrót Idioty".

Co do samego filmu. Mam wrażenie, że von Trier chciał zrobić po prostu pastisz(nie ustosunkuję się do porównań z grecką komedią, bo mam o tym blade pojęcie). Parodia komedii - już samo to śmieszy. Autor wątku prosi o podanie zabawnych scen. Otóż wydaje mi się, że w zamyśle reżysera, film od pierwszej do ostatniej sekundy ma być śmieszny. Czy jest? To już zależy od poczucia humoru widza. Komizm sytuacyjny, komizm postaci(przecież każda jest karykaturą), parodia własnego stylu(jak już ktoś zauważył - przeskakujące ujęcia rodem z "przełamując fale", "tańcząc w ciemnościach" i in." i w końcu to, o czym już wspomniałem - parodia gatunku komedii, zabawa stylem (scena początkowa, końcowa i "przerwa" - komentarze von Tiera(?)). Wszystko to mamy w tym filmie.

Mnie film bardzo przypadł do gustu. Daję mu 9/10. Lubię kino ambitne(tak, uważam ten film za ambitny), a na pewno niecodzienne. Komedia, która czasem zmusi do myślenia, zanim zacznie być śmieszna, w odróżnieniu od tych wszystkich schematycznych, bardziej smutnych niż śmiesznych(albo śmiesznych - w pejoratywnym znaczeniu) produkcji hollywoodzkich, czy naszych rodzimych.

p.s.
Wracając do sedna wątku - bardzo podobała mi się kreacja tłumacza i scena w której tłumaczy monolog Svenda/Kristoffa "tik-tak, tik-tak" tylko z nieco bardziej islandzkim akcentem. Dziękuję za uwagę. :)

ocenił(a) film na 10
janiszz


Zabawny, ale nie taki, aby pokładać się ze śmiechu. Mamy tu inteligentny, ironiczny humor sytuacyjny. Co jest w tym filmie śmiesznego - ano to, ze szef firmy wymysla sobie szefa nad nim, a ten rzekomy szef totalnie nie zna się na branży komputerowej, gada głupoty, ośmieszając się na każdym kroku, a inni słuchają się posłusznie. Potem ten fikcyjny szef tez wymysla sobie szefa, ktory rzekomo jest jeszcze nad nim i jest odpowiedzialny za wszystkie decyzje. Poza tym te scenki z biura - seks na biurku z blondyną, rozmowa o mailu, w ktorym oświadczył się jednej z pracownic, miejsca, w których spotykali się ze soba dwaj `szefowie` - na karuzeli, w zoo albo w kinie jedząc lody pandy ; ) i aktorski bełkot Krisfoffera o Gambinim...rewelacja!

ocenił(a) film na 8
golkas0

Tak, a zakończenie jest wisienką na przysłowiowym torcie. Ale aby końcówka rozbawiła trzeba przebrnąć przez cały film, który nie ukrywajmy łatwy w odbiorze nie jest. I to nie przebrnąć po łebkach tylko wczuć się w ten cały absurd sytuacji, zachowania bohaterów, dialogi itp.

Często powracam do scen z tego filmu, a im częściej to robię tym bardziej mnie bawią w tym pozytywnym znaczeniu oczywiście.

rezyser_kina_akcji

- Oni mają pamięć jak... jak...
-Słoń?

barbara_niechcic

Słonie są akurat znane ze świetnej pamięci, często przytacza się je jako jej symbol. Jest wiele relacji o słoniach pamiętających ludzi(np poprzednich właścicieli) po wielu latach.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones