Gdyby spojrzeć na wszystko, jakby nie miało wyższego sensu, to tak jest - kopulacja, życie biologiczne, obrona przez zjedzeniem przez inną formę życia, śmierć wpisana w biologię. Być może von Trier pokazał dno upadku człowieka Zachodu (tworzył film podobno w depresji), bo nawet prymitywne cywilizacje obdarzone były tą Łaską poczucia sensu - grzebały swoich bliskich według rytuału, bo wierzyły, że istnieje przyszły świat, że nie wszystko wyczerpuje się w tym, co widoczne. A Trier pokazuje rozpacz, moim zdaniem typową dla konsumpcyjnie i ateistycznie uformowanego współczesnego człowieka ginącej w Europie cywilizacji i kultury zachodniej.{Nie oceniłem filmu wg "gwiazdek", bo oglądałem ok.70% całości, nie zdzierżyłem. A ukazywanie grozy natury, lasu, pewne sceny ilustrujące rozpacz głównej bohaterki były filmowo udane, podobnie gra aktorów, niemniej całość to jakby skopiowanie bełkotu, którym mówią o świecie ludzie bez wiary w wyższy jego sens.}
Trier jest bardzo pesymistyczny w swojej twórczości. On tak widzi po prostu świat. Jest coś w tym, co piszesz, ale trochę nadinterpretowałeś to w swoim, kierunku. Warto mimo wszystko obejrzeć film do końca. Jest tam metafizyka. Może zrozumiesz, że to nie o ateizmie. Polecam spróbować obejrzeć jeszcze raz od początku do końca. Na pewno będzie łatwiej, zobaczysz więcej szczegółów i nie będzie już tak drastycznie.
Nie. Jeśli już, to "Reżyser ukazał świat, jaki wierzący sądzą, że jawi się on niewierzącym".
;) Ateizm to nie jest beznadzieja, wręcz przeciwnie.
To chrześcijanie traktują życie doczesne jako krótką, brudną wycieraczkę na której trzeba wytrzeć sobie stopy, przed wkroczeniem w nieskończone życie "późniejsze".