Dywagacji na temat jak kiepski jest to film jest już tu sporo. O dziwo w przeważającej większości wypowiadają się osoby, którym film się nie spodobał, podnosząc przy tym argumenty - bardzo zresztą słuszne. W pełni podzielam zdanie tłumu niezadowolonych. Ogólna ocena filmu jest jednak myląca. Średnia przekraczająca 6??? Ewidentnie ktoś ma świetne poczucie humoru, ale nie uznał za stosowne podzielić się z pozostałymi cóż takiego świetnego w tym filmie znalazł. Dziwi obecność aktora, którego dotąd poważałem. Snipes chyba cierpi na brak roboty schylając się do takiego barachła.
Do obejrzenia filmu skusiły mnie szczerze powiedziawszy zapowiedzi w TV. Pomyślałem sobie - hm... wreszcie jakiś sensacyjny film z samochodową akcją z autami, które można zobaczyć za oknem w roli głównej. Przyznam, że nieco się znudziłem Corvettami i Dodge'ami oraz japońskimi brykami, którymi bombardują widza amerykańskie produkcje. Stąd też byłem szczerze podekscytowany, że wreszcie zobaczę jak gniecione są stare passaty, renówki czy inne calibry. I byłoby tu całkiem przyzwoicie, gdyby nie kompletny brak dbałości o szczegóły. Rzuca się wręcz w oczy, że tych calibr to oni zajechali do filmu kilka. Zrozumiałym w pełni jest fakt, że przy tych scenach jeden opel to za mało, ale można się było postarać o jakąś ciągłość. I mamy tak - w jednej scenie pościgu opel cierpi co rusz jakieś razy, aż w końcu odpada mu prawe lusterko, wpada pod koło i rozsypuje się drobny mak, co widzimy niemalże w zbliżeniu. Ułamek sekundy później calibra znów ma obydwa lusterka!! A potem jest już tylko gorzej - a to przemieszczające się wgniecenia, lusterka w najróżniejszych konfiguracjach, itp, itd. Jak ktoś tam kiedyś rzekł - vanitas vanitatum et omnia vanitas.

A i jeszcze jedno - ta cała amerykańska pani wojskowa, co się na koniec zwąchuje ze Snipesem (co było tak maksymalnie przewidywalne, że dziwiłem się, że nie bzyknęli się już przy drugim spotkaniu), no więc ta cała wojskowa grała wręcz tragicznie i była brzydka jak noc :P

Tyle.